Moving fish transport. Jak wyglądała moja wielka przeprowadzka ? Akwarium 750 litrów + osprzęt + szafka + Cyphotilapia Frontosa.
Czasem bywa, że człowiek z różnych powodów rodzinnych lub zawodowych musi zmienić miejsce zamieszkania. Tak to już wygląda u mnie, co jakieś kilka lat się przeprowadzam :) taskając ze sobą różne zbiorniki i ryby zależnie co trzymam w danym momencie w domu.
Przeprowadzek z było kilka. Średnio były to akwaria 150, 200 lub 300 litrowe. Opanowałam przygotowanie i transport takich zbiorników bez problemu. Opisuję to w innym poście - przeprowadzka i transport 2 zbiorników 200 litrowych + dyskowce + skalary + pielęgniczki ramireza.
Jednak w dzisiejszym poście opiszę moje jak na razie. Te przeprowadzki i transport zbiorników i ryb były dużo trudniejsze ze względu na wymiary akwarium bo 750 litrów i 2,5 m długości + ryby i kilka szczelinowców i naskalników.
Czasem bywa, że człowiek z różnych powodów rodzinnych lub zawodowych musi zmienić miejsce zamieszkania. Tak to już wygląda u mnie, co jakieś kilka lat się przeprowadzam :) taskając ze sobą różne zbiorniki i ryby zależnie co trzymam w danym momencie w domu.
Przeprowadzek z było kilka. Średnio były to akwaria 150, 200 lub 300 litrowe. Opanowałam przygotowanie i transport takich zbiorników bez problemu. Opisuję to w innym poście - przeprowadzka i transport 2 zbiorników 200 litrowych + dyskowce + skalary + pielęgniczki ramireza.
Jednak w dzisiejszym poście opiszę moje jak na razie. Te przeprowadzki i transport zbiorników i ryb były dużo trudniejsze ze względu na wymiary akwarium bo 750 litrów i 2,5 m długości + ryby i kilka szczelinowców i naskalników.
Przeprowadzka nr 1 - Lato
Pierwszy transport akwarium i ryb odbył się w ramach tego samego miasta - na inną dzielnicę ( z mojej firmy do domu ). Z uwagi, ze zmienialiśmy lokal firmy, trzeba było zabrać wielkie akwarium, bo w nowym miejscu nie było już miejsca na niego :( Akwarium zabrałam do domu, mieszkałam wtedy w domku, więc miejsca w salonie miałam sporo. Dodatkowym atutem przeprowadzki była łagodna pora letnia, bez upałów. To mnie właśnie ucieszyło, żadnego słońca deszczu, wprost idealnie się wpasowaliśmy. Przygotowania trwały dość sprawnie, bo uczestniczyły w nim kilka osób znających się na rzeczy.
Przygotowanie ryb do transportu.
Ryby delikatnie odłowiliśmy do kilku czystych plastikowych wiader zakupionych w Castoramie :) Wiadra wypełnione były wodą z akwarium tylko do 3/4 pojemności, aby resztę wypełniało powietrze. O temperaturę się nie martwiłam bo było lato, a dzień nie był upalny. Ryby były w 5 wiadrach, więc przypadało po średnio ryb na wiadro. Wiadra zamknęłam pokrywkami by ograniczyć zmianę temperatury i dodatkowy stres ryb. W samochodzie wiadra zostały przykryte kocem, zaciemnienie sprawia że ryby czuja się w ciemności bezpieczniej i mniej się stresują nie widząc co dzieje się dookoła, żadnych dziwnych kształtów i cieni :)
Przygotowanie zbiornika do transportu.
Po odłączeniu i zabezpieczeniu wszystkich urządzeń - filtry, grzałki, termostaty, oświetlenie, zabraliśmy się do zlewania wody z akwarium, gruby i długi wąż ogrodowy nam w tym bardzo pomagał. Gdy akwarium było prawie puste przyszła pora na wyciąganie skał, które były dość duże i bardzo ciężkie. Do akcji wkroczył mój znajomy, podkasał rękawy i ukazał swoje mięśnie :) Skały trzeba było wyciągać delikatnie powoli żeby nie zahaczyć o szklane listwy i poprzeczki wzmacniające zbiornik. Trochę wysiłku i poszło nawet sprawnie.Potem skały zapakowaliśmy auta wyścielonego folią. Na dnie akwarium pozostał żwir i piasek, którego nie wyciągaliśmy, co prawda obciążało to dodatkowo akwarium, które i tak samo w sobie było już ciężkie, ale było czterech panów i Ja, która kierowałam całą akcją:) więc daliśmy radę.
Całe akwarium zabezpieczyliśmy na krawędziach i rogach kawałkami sturoduru i owinęliśmy zbiornik folią do pakowania. Auto z przyczepką zajechało pod budynek, pokój w którym stało akwarium był na parterze więc nie było daleko do przyczepki. Na pierwszy rzut poszła 2,5 metrowa szafka ciężka jak diabli .... dobrze wzmocniona wspornikami :) na nią pokrywa a obok szafki akwarium. Pod akwarium wsadziliśmy płyty styropianowe i boki dodatkowo zabezpieczyliśmy śpiworami. Ryby w wiadrach pojechały w bagażniku razem z osprzętem i skałami.
Transport odbywał się powoli, bez zbędnych hamowań, wybraliśmy trasę mniej uczęszczana przez samochody i w miarę bez dziur w nawierzchni, choć to było wyzwaniem :) ot i nasze polskie drogi. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że mogło by pęknąć lub rozbić się akwarium. Nie ważne ile kosztowało to szkiełko, choć nie był to mały wydatek :) ale gdzie bym umieściła Frontosy ???? Jednak wszystko poszło sprawnie - akwarium i ryby dowieźliśmy całe.
Jak to było w domu i czy poszło sprawnie ?
Na miejscu najpierw wypakowaliśmy wiadra z rybami i zanieśliśmy do domu, tam dostały do wiader napowietrzanie i spokojny kąt. Na pierwszy ogień poszła szafka bo na niej przecież musiało stanąć akwarium. Gdy szafka stanęła na docelowym miejscu zabraliśmy się za zbiornik. Najkrótsza i najbezpieczniejsza droga do wnętrza domu okazała się oknem :) skrzydła okien poszły w ruch, zostały zdemontowane. Teraz akwarium zostało wprowadzone do salonu przez okno i stanęło na szafce. No i po przeprowadzce. Skały z samochodu trzeba było znów siłą mięśni wsadzić do akwarium i utworzyć skalne kryjówki. Teraz najważniejsze żeby napełnić zbiornik i uruchomić filtry. Część wody miałam odstanej w beczce, reszta poszła z kranu, i z wiaderek z rybami. Napełnianie zbiornika trwało około godziny, potem poszły w ruch urządzenia, filtry, napowietrzanie, grzałka. Całość wyklarowała się po około 3 godzinach, temperatura była na poziomie 26 stopni a odczyn wody pH 7,5. Woda w beczce z włożonymi wapieniami zrobiła swoje. Frontosy, księżniczki i szczelinowce trafiły z powrotem do akwarium i nie wykazywały oznak niedotlenienia ani stresu. Pływały swobodnie penetrując cały zbiornik. Księżniczki i szczelinowce pozajmowały sobie nowe groty i szczeliny. Następnego dnia dno było już dobrze przekopane i rewiry ustalone.
Przeprowadzka nr 2 - Zima
Podczas tej drugiej przeprowadzki po około 3 latach utrudnieniem była pora roku, to był akurat grudzień, gdy musiałam zmienić miejsce mojego zamieszkania na inną miejscowość. Było zimno, lekki mrozik i ślisko. Nie było to łatwe ale cała akcja też przebiegła dość sprawnie, na szczęście dla mnie i moich ryb bez żadnej porażki i zdrowia ryb. Na początku martwiłam się o ryby czy aby się nie wychłodzą, bo załadunek, podróż i oczekiwanie na przygotowany zbiornik trwało prawie cały dzień. Martwiłam się też o sam zbiornik czy zmiany temperatury nie będą miały wpływu na szkło i łączący je sylikon ????
Tego dnia samochód z przyczepą miał przyjechać koło południa, więc od rana przygotowywaliśmy już wszystko. Ryby - już same frontosy 14 sztuk, dużo większe niż poprzednio bo minęły przecież 3 lata i urosły, standardowo trafiły do plastikowych wiaderek z tlenem, wiaderka były przykryte wieczkami i opatulone kocami żeby woda za szybko się nie wychłodziła. Przygotowania akwarium przebiegały podobnie jak poprzednio, czyli wyciąganie skał, spuszczanie wody, zabezpieczanie sprzętu ....
Akwarium wyciągaliśmy nów przez okno :) jak poprzednim razem go wkładaliśmy tyle że teraz było paskudnie zimno i mroźno, a pod stopami chrupał zmrożony śnieg. Trzeba było uważać żeby się nie poślizgnąć !!!! Tym razem akwarium transportowaliśmy w innym zestawie osób, i miałam trochę obawy czy sobie poradzimy. Ale poszło w miarę sprawnie. Jazda po śliskiej drodze też była dość stresująca :) ale dotarło całe !!! . Ryby przewoziłam w plastikowych wiadrach owinięte kocami. Po przywiezieniu i ustawieniu zbiornika i napełnieniu go wodą, przefiltrowaniu i ogrzaniu minęło kilka ładnych godzin.
Podczas transportu temperatura we wiaderkach spadła do 20 stopni i obawiałam się trochę czy to nie wpłynie na zdrowie ryb ??? Ale oprócz tego że trochę zbladły, ich pasy na ciele nie były intensywne, to nic im się nie stało. Do wiaderek wsadziłam kamienie napowietrzające oraz grzałki w każdym wiaderku by pomału ogrzewać wodę. Gdy woda w akwarium się ustabilizowała i dobrze napowietrzyła oraz nagrzała do 24 stopni. wpuściłam frontosy. Przez pierwszą godzinę przebywały - pływały w pobliżu grzałek, zamontowałam dwie grzałki po obu stronach zbiornika. Gdy temperatura wzrosła o jeden stopień ryby swobodnie się rozpływały po całym akwarium nabierając z powrotem swoich barw. Również w tej przeprowadzce żadna ryba nie ucierpiała i nie pochorowała. Muszę przyznać że są to ryby dość odporne, zniosły dzielnie przeprowadzki.
Woda w akwarium tego samego dnia bezpośrednio po przeprowadzce i wpuszczeniu ryb. Trochę jeszcze męta, ale się wyklaruje, a ryby trochę blade :)
Tu zbiornik po około pół roku od przeprowadzki, zmiany w wystroju i podrośnięte ryby :)
Podziwiam naprawdę podziwiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to było największe wyzwanie akwarystyczne :)
OdpowiedzUsuń