Labidochromis caeruleus - pyszczak żółty moje Malawi (2002 rok) - ciche polowanie, łakomstwo i jego skutki.
Jak powszechnie wszystkim wiadomo, Labidochromis caeruleus uchodzi za najspokojniejszego pyszczaka z grupy Mbuna w jeziorze Malawi. Rozmiarem dochodzi do ok. 10 cm. Charakteryzuje się jaskrawo żółtym ubarwieniem z czarnymi płetwami. To całkowita prawda, że są spokojne a nawet płochliwe, nie szukają zwad ani kłótni.
Ale trzeba pamiętać że to jednak pielęgnice, i mogą być terytorialne. Przebywają w dolnej części zbiornika, W moim zbiorniku pływa stadko złożone z 10 osobników. Pływają wspólnie z innym gatunkiem z jeziora Malawi, którym jest Cynotilapia afra 1 samiec i 2 samiczki. Labidochromis caeruleus to taki pyszczak o wyglądzie i duszy aniołka. Ciągle ma minę słodkiego niewiniątka.
MINA NIEWINIĄTKA ?
Ja jednak u swych Labidochromis caeruleus odkryłam ciche instynkty łowieckie i straszną żarłoczność, mimo że regularnie dostają pożywienie. Pewnego razu niczego nie podejrzewając, zdecydowałam się na wpuszczenie do dużego wspólnego zbiornika Malawi 200 litrów, już podrośniętego narybku Cynotilapi afry. Młode rybki odchowały się już w 60 litrowym przedszkolu i osiągnęły wymiar ok. 2,5 cm. Uznałam, że to odpowiednia pora aby młode rybki zapoznały się ze społecznością dużego zbiornika. By mogły nabrać odwagi i nauczyć się żyć w rybim społeczeństwie. Było to pierwsze potomstwo młodej pary Cynotilapi afry, które odchowałam w osobnym zbiorniku. Labidochromis caeruleus miały wtedy około 7 cm. Były jeszcze młode i nie podchodziły do tarła. Jedynie silniejsze samce próbowały swych sił w zalotach do samiczek ale niezbyt im to wychodziło. Tak więc w zbiorniku były ryby młode i spokojne, dużo kryjówek skalnych i kilka kęp Cryptocoryny. Wszystko wydawało się w porządku.
CICHE POLOWANIE PO ZMROKU
Wieczorem po obfitszym karmieniu, gdy zgasło światło nad zbiornikiem, zdecydowałam się na wpuszczenie do zbiornika młodych cynotilapi afry. Na początku wszystko odbywało się zgodnie z planem. Starsze ryby stały nieruchomo i nie zwracały uwagi na małych nowych mieszkańców. Młode Cynotilapie afry spokojnie bez popłochu rozpłynęły się po całym zbiorniku a potem pochowały się w zakamarkach skalnych i roślinnych w akwarium.
CICHE POLOWANIE PO ZMROKU
Jednak po około 15 minutach zauważyłam wielkie poruszenie w zbiorniku. Labidochromisy to piękne niewiniątka urządziły ciche polowanie po zmroku. Po tych właśnie rybach najmniej bym się spodziewała takiego zachowania. Wszystkie żwawo pływały i penetrowały każdy zakamarek wyłapując i pożerając podrośnięte Cynotilapie afry. Po chwili zauważyłam, że jeden z caeruleusów był tak pazerny iż połakomił się na sporo podrośniętego malucha. Młoda afra była na tyle duża, że utkwiła mu w pyszczku. Nie mógł jej przełknąć ani wypluć. Pływał tak z wystającym ogonkiem przez jakiś czas i zauważyłam że zaczyna słabnąć. Wiedziałam że się meczy i może nawet się udusić.
POLOWANIE NA ŁAKOMCZUCHA
Postanowiłam coś z tym zrobić i odłowić łakomczucha. Oczywiście w urządzonym akwarium pełnym kryjówek skalnych nie jest to proste. Po wielu nieudanych próbach musiałam wyciągnąć większość dekoracji i rośliny i dopiero wtedy dał się złapać. Już był mój. Wyciągnęłam go na powierzchnię wody, delikatnie rozszerzyłam pyszczek i pociągnęłam za wystający ogonek. Młoda afra wyszła z pyszczka, a właściwie to co z niej zostało. Była już martwa i nie miała głowy. Wszystko to odbywało się w wielkiej konsternacji ze wstrzymanym oddechem aby nie uszkodzić ryby. Łakomczucha po przejściach wsadziłam szybko do wody by nie nałykał się powietrza i nie przesechł. Po chwili pobytu w wodzie doszedł do siebie i zaczął normalnie oddychać.
JAKI Z TEGO MORAŁ ?
Morał z tego taki: że łakomstwo nie popłaca. Mój pyszczak żółty przekonał się o tym na własnej skórze, a właściwie na własnym pyszczku. Wykorzystując fakt, iż wszystkie dekoracje były wybrane wyłowiłam z powrotem
POLOWANIE NA ŁAKOMCZUCHA
Postanowiłam coś z tym zrobić i odłowić łakomczucha. Oczywiście w urządzonym akwarium pełnym kryjówek skalnych nie jest to proste. Po wielu nieudanych próbach musiałam wyciągnąć większość dekoracji i rośliny i dopiero wtedy dał się złapać. Już był mój. Wyciągnęłam go na powierzchnię wody, delikatnie rozszerzyłam pyszczek i pociągnęłam za wystający ogonek. Młoda afra wyszła z pyszczka, a właściwie to co z niej zostało. Była już martwa i nie miała głowy. Wszystko to odbywało się w wielkiej konsternacji ze wstrzymanym oddechem aby nie uszkodzić ryby. Łakomczucha po przejściach wsadziłam szybko do wody by nie nałykał się powietrza i nie przesechł. Po chwili pobytu w wodzie doszedł do siebie i zaczął normalnie oddychać.
JAKI Z TEGO MORAŁ ?
Morał z tego taki: że łakomstwo nie popłaca. Mój pyszczak żółty przekonał się o tym na własnej skórze, a właściwie na własnym pyszczku. Wykorzystując fakt, iż wszystkie dekoracje były wybrane wyłowiłam z powrotem
pozostałe przy życiu młode Cynotilapie afry i ponownie umieściłam je w przedszkolu. Niestety pozostało ich tylko 12 - 14 szt. W osobnym akwarium przebywały jeszcze jakiś czas aż podrosły o kolejny centymetr. Wtedy trafiły do ogólnego zbiornika do Labidochromis caeruleus i swoich rodziców. Już nic im nie zagrażało, ryby nie przejawiały żadnych instynktów łowieckich, a młodzież dorastała spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz