Cynotilapia Pulpican to ciekawa pielęgnica, pyszczak z grupy Mbuna, zamieszkujący malownicze jezioro Malawi w Afryce. Gatunek ten został wprowadzony do mojego malawijskiego akwarium jako drugi po spokojnych i kontrastowo ubarwionych Labidochromi caeruleus. Dlaczego właśnie padł taki wybór ?
Dlatego, że jest to jedna z atrakcyjniejszych pielęgnic grupy Mbuna nie tylko pod względem ubarwienia, ale przede wszystkim bardzo żywego temperamentu. Chciałam uzupełnić obsadę mojego zbiornika o kolejne grupy ryb a z uwagi na bardzo spokojne, wręcz płochliwe zachowanie moich samotnych caeruleusów postanowiłam wprowadzić gatunek żywszy i odważniejszy. Wybór okazał się oczywiście bardzo trafny.
POSZUKIWANIA
Gdy już się zdecydowałam na gatunek - Cynotilapia afra wystarczyło tylko go nabyć. Jak się później okazało, nie było to takie proste. Wybór ryb z grupy Mbuna i nie tylko, był bardzo skromny w ofercie sklepów akwarystycznych w mojej miejscowości i okolicy. Natomiast hodowca u którego się wcześniej zaopatrywałam nie miał ich w swej hodowli. Oferowano mi inne ciekawe ryby z Malawi, ale ja już dokonałam wyboru i cierpliwie czekałam na dostawę. W między czasie zasięgnęłam sporo informacji o tym gatunku, a szczególnie o wyglądzie. Wszystko po to, by nie sprzedano mi kota w worku tzn. innych podobnych ryb. Takie rzeczy się zdarzają gdy pośrednicy biorą hurtem ryby i nic o nich nie wiedzą a na woreczkach często widnieją nazwy stosowane w handlu. Nie ukrywam, że wiedza o rybach z jeziora Malawi niektórych sklepikarzy a zwłaszcza pośredników jest bardzo skromna żeby nie powiedzieć wręcz zerowa. Dlatego idąc kupić jakiś konkretny gatunek czy jego odmianę regionalną czy też kolorystyczną, najlepiej jest zasięgnąć wiedzy lub wziąć ze sobą osobę, która zna dany gatunek. Inną opcją jest stały zaufany hodowca dbający o dobre imię swej hodowli.
DZIEŃ ZAKUPU
Oczekiwany dzień nadszedł. Gdy weszłam do sklepu ujrzałam akwarium pełne nowych pielęgnic. Było tam kilka gatunków młodych pyszczaków jeszcze nie wybarwionych i wystraszonych nowym miejscem. Na zbiorniku widniał czarny nieregularny napis wykonany flamastrem: PYSZCZAKI 12 zł. Przykucnęłam przy zbiorniku i bacznie obserwowałam, ale ryby były zbyt spłoszone i pochowały się wśród dekoracji. Nie było sensu wpatrywania się w zbiornik. Postanowiłam poczekać i odwiedzić sklep na drugi dzień, gdy ryby będą swobodnie pływały po zbiorniku prezentując całą swą postać i zachowanie. W między czasie w domu przeglądałam albumy z pielęgnicami i wypisałam sobie nazwy gatunków, które zdążyłam zaobserwować tego dnia. Nazajutrz odwiedziłam ponownie sklep, pyszczaki bardziej swobodnie pływały. Po półgodzinnej wnikliwej obserwacji ryb, byłam w stanie rozpoznać kilka gatunków pyszczaków i ich nazwy podałam sprzedawcy, który wdzięcznie wypisał je na zbiorniku.
Przyszła też pora na wybranie moich rybek. Upatrzyłam sobie samczyka najbardziej żwawego i kazałam go odłowić. Musiałam jeszcze wybrać co najmniej dwie samiczki, ale uwierzcie mi nie było to proste. Wszystkie rybki były podobne i szybko się przemieszczały, na dodatek były jeszcze inne dwa gatunki niebiesko szarych rybek. Z uwagi na to, że były jeszcze małe bo miały ok. 4cm , to charakterystyczne elementy budowy głowy czy całego ciała były trudne do rozróżnienia. Wodziłam wzrokiem i wypatrzyłam w końcu pewną samiczkę a po około 10 minutach następną. Sprzedawca rzucił na koniec pytaniem: czy aby na pewno jestem pewna, że to są samiczki tego gatunku co samiec, bo jego zdaniem są to raczej samice pyszczaka saulosi. Ale ja już byłam na 99 % pewna, że nabyłam 1 samca i 2 samiczki. Zbyt długo przyglądałam się przez dwa dni żeby nie dostrzec istotnych kształtów, podobieństw w budowie głowy itd. Wystarczy być wnikliwym obserwatorem a to połowa sukcesu. I w taki to sposób nowe rybki trafiły do mojego malawijskiego zbiornika.
Przyszła też pora na wybranie moich rybek. Upatrzyłam sobie samczyka najbardziej żwawego i kazałam go odłowić. Musiałam jeszcze wybrać co najmniej dwie samiczki, ale uwierzcie mi nie było to proste. Wszystkie rybki były podobne i szybko się przemieszczały, na dodatek były jeszcze inne dwa gatunki niebiesko szarych rybek. Z uwagi na to, że były jeszcze małe bo miały ok. 4cm , to charakterystyczne elementy budowy głowy czy całego ciała były trudne do rozróżnienia. Wodziłam wzrokiem i wypatrzyłam w końcu pewną samiczkę a po około 10 minutach następną. Sprzedawca rzucił na koniec pytaniem: czy aby na pewno jestem pewna, że to są samiczki tego gatunku co samiec, bo jego zdaniem są to raczej samice pyszczaka saulosi. Ale ja już byłam na 99 % pewna, że nabyłam 1 samca i 2 samiczki. Zbyt długo przyglądałam się przez dwa dni żeby nie dostrzec istotnych kształtów, podobieństw w budowie głowy itd. Wystarczy być wnikliwym obserwatorem a to połowa sukcesu. I w taki to sposób nowe rybki trafiły do mojego malawijskiego zbiornika.
TRAFNY WYBÓR RYBEK
Nabyte rybki stały się nowymi kompanami dla mieszkających już w zbiorniku Labidochromis caeruleus. Ryby szybko się zaaklimatyzowały w nowych warunkach. Pływały swobodnie po całym zbiorniku a szczególnie lubiły paradować przy przedniej szybie nie wykazując żadnych lęków i popłochu gdy się zbliżałam. Bardzo mnie to cieszyło i już wtedy wiedziałam, że te żywotne rybki dostarczą mi wiele wrażeń i radości w dalszej hodowli. Dzięki gatunkowi Cynotilapia afra, bardziej odważne stały się Labidochromis caeruleus, które z czasem zaczęły swobodnie pływać po akwarium i już nie wpadały w panikę gdy zbliżałam się do przedniej szyby. Widać towarzystwo bardziej ruchliwych i odważnych rybek wyszło im na dobre. Życie mieszkańców Malawi układało się dobrze, moje Cynotilapie afry rosły i się wybarwiały. Po niedługim czasie, gdy poznałam ich wesołe usposobienie i żywy charakter stały się moim ulubionym gatunkiem.
PRAWDZIWY Z NIEGO KAMELEON
Każdego dnia po pracy, spędzałam sporo czasu przed zbiornikiem obserwując harce moich malawijskich rybek. Najcudowniejszy pośród całej zgrai okazał się samczyk. Jest piękny i okazały, szczególnie gdy się złości. To prawdziwy pyszczak z charakterem. Jest w ciągłym ruchu , a gdy się nudzi szuka zwady. Trochę się stroszy i pogoni inne rybki, ale nie jest zbyt agresywny. Jest bardzo żywotny, i wszędzie go pełno. Potrafi z prędkością błyskawicy przemieszczać się po całym 200 litrowym akwarium. Jego żywy temperament widać szczególnie podczas zalotów do samiczek. A także gdy chce przegonić intruza ze swego terytorium. Tak jak zmienia się jego nastrój, zmienia się jego wygląd zewnętrzny. To sprytny kameleon w rybiej skórze. W jednej chwili robi się mocno błękitny z wyraziście granatowymi pionowymi pasami, zaś za chwilę kolor niebieski przechodzi w blado błękitny aż do białej płetwy grzbietowej i świetliście błękitnego czoła. Innym razem staje się cały ciemny, jego ciało jest ciemno niebieskie, czasem głęboki niebieski przechodzi w szary. A pasy są prawie nie widoczne. By po chwili wyskoczyć z cienia i rozświetlić ponownie swym ostrym błękitem cały zbiornik.
ULUBIONE IGRASZKI
Ulubionym zajęciem samczyka jest podpływanie do przedniej szyby i stroszenie się jak paw. Napina się cały, stawia płetwę wysoko do góry po czym rozdziawia szeroko pysk i paraduje w prawo i w lewo, raz w górę i w dół przed szybą. Jakby chciał mnie połknąć w całości. Wtedy ja zbliżam do szyby swój palec a on podąża za nim, gdziekolwiek się pojawi. Nie spuszcza z niego oka. Natomiast gdy odwiedzają mnie goście i podchodzą do zbiornika by podziwiać wdzięki rybek, większość ryb tego nie lubi pozostają w tyle w cieniu skałek. Czasem zamierają w bezruchu. Ale nie On ! To właśnie widowisko dla niego, zaczyna się parada przed przednią szybą i pogoń za wścibskimi paluchami na niej. Wtedy to też zaczyna swój energiczny taniec otwierając szeroko pyszczek. Wtedy goście się cieszą, a Ja im mówię że go tak nauczyłam. Wtedy to Oni otwierają szeroko swoje pyszczki ale ze zdziwienia!
Samczyk Metriclima pulpican też lubi pastwić się nad moją ręką, gdy robię porządki w zbiorniku. Zawsze na początku, gdy zanurzę rękę podpływa szybko jak błyskawica i podstępnie próbuje mnie złośliwie kąsać. No i oczywiście udaje mu się. Czasem nawet boleśnie, bo ma małe ostre tarczki. Potrafi szybko odskoczyć, by ponownie z drugiej strony mnie dopaść. Ale po chwili ustają złośliwe kąsania i zaczyna się wielka zabawa. To uwielbia najbardziej. Gdy podpływa do ręki, ja delikatnie zwijam dłoń robiąc tunel, wtedy samczyk wpływa do tunelu w mej dłoni i wypływa z drugiej strony. Czynność tę może powtarzać do znudzenia i odmoczenia mojej ręki. Czasem poruszam energicznie palcem, a on pływa wokół niego ocierając się delikatnie. Zauważyłam, że taki kontakt przez dotyk sprawia mu przyjemność. W dotyku jest przyjemny, ma miękkie, delikatne i aksamitne łuski. Jada też z ręki, gdy zanurzę jakiś pokarm kawałek czegoś smakowitego np. sałatę zaraz podpływa i ją energicznie szarpie. Natomiast samiczki i inne rybki trzymają się na uboczu obserwując co będzie się działo. Po chwili inne też nieśmiało podpływają, wyszarpują kawałki sałaty i zmykają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz